Strona główna Turystyka Podkarpackie TOP 5 5 rzeczy, które musisz zobaczyć w Bieszczadach

W barze Siekierezada w Cisnej czarty cisną się nad głowami gości, a widok siekier wbitych w stoły przypomina, że nie dla delikatnych było twarde życie na wyrębie w Bieszczadach. Ślad tu pozostawił Jędrek Połonina, którego niespokojna dusza przywiodła w te doliny. Snuł się przez nie dym z retort i choć dawno rozwiał go wiatr, to z węglarzem można jeszcze porozmawiać choćby na wypale w Radoszycach. Dla dzieci i tak największą frajda pozostanie przejażdżka Bieszczadzką Kolejką Leśną. Starsi tęsknie spojrzą na góry z wieży widokowej na Holicy. Czy ruszą ku szczytom? Oto 5 rzeczy, które musisz zobaczyć w Bieszczadach.

Wypał węgla drzewnego

Dym z retortów snuł się dawniej bieszczadzkimi dolinami, a smolarzy, jak nazywano palaczy węgla drzewnego zatrudnionych przez Bieszczadzkie Przedsiębiorstwo Produkcji „Las”, można było spotkać w aż stu miejscówkach. Wypał na szeroką skalę prowadzono od lat 60. XX wieku, wykorzystując bogactwo lasów bukowych i olchowych. W jednej retorcie mieściło się 10 ton drewna. Uzyskiwano z tego 100 kg węgla drzewnego. Dziś odchodzi się od starej technologii, a retorty i baraki węglarzy znikają z bieszczadzkiego krajobrazu. Najłatwiej je znaleźć w Plenerowym Muzeum Wypału Węgla Drzewnego, przy drodze między Stuposianami a Mucznem, gdzie można też zobaczyć, jak wypalano węgiel przed wprowadzeniem retort, okładając stos drewna darniną i gliną. Aby posłuchać o twardym życiu węglarzy, warto ruszyć na granicę Bieszczadów i Beskidu Niskiego, do Radoszyc, gdzie otwarto żywe muzeum wypały węgla drzewnego „Na Wypale”. Mieszka tu pan Zbyszek, a z pilnowanych przez niego retort wciąż snuje się dym.

Duży, stalowy piec służący do wypalania węgla drzewnego. Obok tablica informacyjna, w oddali las.
Retorta do wypalania węgla drzewnego w Bieszczadach. Fot. Michał Bosek

Bieszczadzka Kolejka Leśna

Czasem w kłębach pary starej lokomotywy, a czasem tylko z gwizdem elektrowozu, lecz zawsze ku uciesze dzieci i dorosłych, ruszają na trasę kolorowe wagoniki. Kolejką z Majdanu niedaleko Cisnej pojechać można w dwóch kierunkach – za każdym razem tam i z powrotem, z postojem u celu. Wybierając się na zachód dotrzemy do Balnicy pod słowacką granicą, dawnej łemkowskiej wsi, po której została kaplica z cudownym źródełkiem. Na wschodzie celem będzie Dołżyca (kiedyś jechano dalej – do Przysłupia), gdzie przed laty znajdowała się duża ładownia. Właśnie do transportu drewna ponad 120 lat temu położono między bieszczadzkimi wzgórzami wąskie tory i wykorzystywano je do tego celu aż do lat 90. XX wieku. Kiedy transporty ustały, pasjonaci nie pozwolili zniknąć malowniczej ciuchci z bieszczadzkiego krajobrazu. W 1997 roku „westernowe” wagoniki ponownie wyruszyły na trasę. Od maja do października znów pokonują mostki i zakręty, wioząc teraz turystów ucieszonych widokami. Wśród atrakcji wyprawy jest zwiedzanie małego muzeum w Majdanie, a na postoju można kupić proziak z masłem, słodki racuch, czasem słoik leśnych jagód i inne bieszczadzkie smakołyki.

Most nad górską rzeką, po której jedzie zabytkowy czarny parowóz ciągnący wagony z turystami
Bieszczadzka Kolejka Leśna. Fot. Krzysztof Zajączkowski

Wieża widokowa na Holicy

Są dwie niesamowite rzeczy w tej wysokiej wieży, która wyrosła całkiem niedawno na Holicy w Paśmie Żukowa koło Ustrzyk Dolnych – piękne widoki i to, że każdy może tu dotrzeć, nawet mama i tato z dzieckiem w wózku spacerowym. Doskonale przygotowano także trasę dla osób z niepełnosprawnościami. Zależnie od kondycji i ochoty wybrać się można na spacer np. z Ustianowej Górnej (2 km leśną ścieżką) lub 4,5-kilometrową wygodną drogą z parkingu między Ustianową a Łobozewem Dolnym. Te okolice kochają narciarze biegowi, a kiedyś z góry podziwiali piloci ze sławnej szkoły szybowcowej. Holica wznosi się na wysokość 761 m n.p.m., natomiast wieża mierzy 30 metrów. Widać z niej Jezioro Solińskie i bieszczadzkie szczyty - Tarnicę, Rawki, Połoninę Wetlińską. Stają się wspaniałym tłem pamiątkowych zdjęć. Z powrotem nie trzeba się spieszyć. U stóp wieży stoi drewniana wiata, jest miejsce na grill. Piknik to dobry pomysł.  

Drewniana wieża widokowa na szczycie góry. Wokół rozpościera się widok na góry.
Wieża widokowa na Holicy. Fot. Michał Bosek

Siekierezada

Legendarny bar w Cisnej zapracował na sławę prawdziwie bieszczadzkiego adresu. Rosła ona z każdą rzeźbą i artystą, który zawitał w te progi. Symboliczną też nazwę wybrał dla tego miejsca założyciel Rafał Dominik. Nawiązuje do filmu opartego na prozie Edwarda Stachury i jej bohatera. Pracuje on przy wyrębie lasu w Bieszczadach i choć filmowcy zdjęcia kręcili gdzie indziej, opowieść jak ulał pasuje do surowego życia gór. Do baru, gdzie siekiery sterczą wbite w stoły, wpadali wpierw drwale i smolarze, ludzie Bieszczadu wrośnięci w te lasy, choć często przyjezdni. Pierwszą rzeźbę diabła przyniósł rzeźbiarz Zdzisław Rados i tak zaczęła się w Siekierezadzie wielka parada czortów, które wyglądają teraz z każdego zakątka baru. Wielkie i małe, ze skrzypcami, łańcuchami, rogate i brodate. Robią za drzwi wahadłowe i podtrzymują sklepienie baru. Choć niejedyny to temat tej nietypowej galerii. Swoje rzeźby tu przynosił Janusz Zubow. Wpadał także Jędrek Połonina. Portrety zakapiorów i przyjaciół zdobią więc ściany Siekierezady. Jest i lustro, na którego drugą stronę niejeden próbuje zajrzeć. Zajrzeć też koniecznie trzeba do Garażu Siekierezady, w którym stoją wszelkie ciężarowe i terenowe wehikuły, jakie były na wyposażeniu „bazy leśnych ludzi” – różne „sztudry”, „szewrolety” i „doczki”, pamiętające wojnę zabytki z demobilu. Jest nawet dodge ambulans i International m-2-4, którym jeździł kierownik bazy transportowej zwany Dzikiem – były żołnierz Armii Andersa. Na koniec trzeba dodać, że Siekierezada nazbierała już tyle swoich historii, że Rafał Dominik spisał je w książkach. Post scriptum: dają tu dobrze zjeść.

Wnętrze baru. Na drewnianych ścianach zawieszone obrazki, w sali znajdują się drewniane stoliki i krzesła.
Bar Siekierezada w Cisnej. Fot. fb.com/SiekierezadaCisna

Kremenaros

 W Bieszczadach przede wszystkim zobaczyć trzeba… Bieszczady. Wejść na szlak, poczuć górę pod stopami. Udeptaną ścieżką ruszyć ku połoninom. Tyle ich tu jest. Oblegany jest szlak ku schronisku na Połoninie Wetlińskiej i pod krzyż na Tarnicy. Nie brakuje nigdy turystów na trasie na Bukowe Berdo, sympatią cieszy się Rozsypaniec. Ale są tacy, którzy najbardziej kochają wędrówkę na Kremenaros - Krzemieniec, gdzie zbiegają się granice trzech państw: Polski, Ukrainy i Słowacji. Symboliczny obelisk wyznacza je na niewielkiej polanie wśród drzew. Przypomina, że Karpaty od wieków były domem wielu kultur. Ku niemu wędrujemy przez Małą i Wielką Rawkę, mijając na dole słynną bacówkę. Wielu uważa, że stąd roztaczają się najcudowniejsze widoki w Bieszczadach. Popatrz na trawy pochylane wiatrem i na szybującego przez błękit orlika. Może to Ciebie woła?  

Pionowy monument, wyznaczający punkt w którym łączą się trzy granice państwowe: Polski, Słowacji i Ukrainy.
Kremenaros. Szczyt na którym łączą się trzy państwa: Polska, Słowacja i Ukraina. Fot. Krzysztof Zajączkowski

Warto przeczytać

Najciekawsze atrakcje

Zapora w Solinie

Najciekawsze atrakcje

Zagroda pokazowa w Mucznem

Muzea i skanseny

Skansen w Sanoku

Architektura drewniana

Pałacyk Myśliwski w Julinie

Podkarpackie winnice

Karpacki Szlak Wina

Zamki, pałace i dwory

Zamek w Krasiczynie

Pieszo, rowerem i konno

Bieszczady dla początkujących

Polecamy!


Zarządzaj ustawieniami dotyczącymi prywatności